Mogę napisać tylko za siebie i w żadnym wypadku ocena jaką wystawiłem nie jest podyktowana nazwiskiem Tarantino. Wręcz przeciwnie to jest jego najlepszy film, oczywiście w moich oczach tak jak w Twoich najgorszy.
Na marginesie Desperado to nie jest film Quentina.

No faktycznie, z Desperado się pomyliłem.
A powiedz mi, czym uzasadniasz tak wysoką ocenę dla tego filmu ?

To jest film, który ma wszystko. Po prostu ten film nie ma dla mnie słabych punktów, jest skończonym arcydziełem. Dlatego trudno mi jest polemizować z kimś kto ocenia go tak nisko. Długo mogę wymieniać to co mnie w tym filmie zafascynowało. Przede wszystkim muzyka to jest coś pięknego, kreacja jaką stworzyła Uma Thurman, coś niewyobrażalnego. Bez wątpienia rola życia widać, że włożyła w nią całą siebie i ma to przełożenie na ekranie.Kill Bill ma co najważniejsze historię, która wciąga od początku do końca, świetne postacie i mam tutaj na myśli wszystkie jakie pojawiły się na ekranie.Tarantino dopracował tutaj każdą scenę do perfekcji. Do tego dochodzą jego specyficzne zabiegi typu gra kolorami, symbolami, odwołania do azjatyckiego kina. Jeszcze raz powtórzę to jest skończone arcydzieło i nic tego dla mnie nie zmieni. Żeby odbić pałeczkę w Twoją stronę zadam to samo pytanie.Czym uzasadniasz tak niską ocenę dla tego filmu ?

W stu procentach się z Tobą zgadzam. "Kill Bill" jest jednym z najbardziej niedocenianych filmów Tarantino, a to prawdziwy majstersztyk. Osobiście uwiodło mnie wplecenie motywu komiksu. Muzyka jest bezbłędna, gra aktorska - cudo, elementy groteski w połączeniu ze scenami walki = wszystko w tym filmie gra, tworzy idealną, spójną całość. Podział na rozdziały, celowe zachwianie chronologii, umiejętne operowanie barwami. Pisząc ten komentarz mogłabym zachwycać się nad każdym aspektem tego filmu, bo słabych punktów w tym projekcie jest naprawdę niewiele. Zawsze chętnie wracam do tej perełki. Cieszę się niezmiernie, że są w tym kraju ludzie, którzy mają podobne zdanie na temat tego arcydzieła. Pozdrawiam. :)

Co do arcydzieła, to można dyskutować, ale niewątpliwie "K. B." to najbardziej konsekwentna próba włączenia konwencji popkulturowych filmów akcji rodem z Hollywood oraz Japonii* do kina artystycznego. W "Pulp Fiction" mogło to być jeszcze tylko domyślne, w "Kill..." już dosłowne. Przypominam, że Tarantino jest jednym z kilku reżyserów (np. Burton), którzy wprowadzili do kina idee i zasady postmodernizmu - łączenie gatunków, autoironię, korzystanie z kiczu, przerysowania, itd.. Przez to "Kill Bill"na pewno utrwali się w historii sztuki filmowej; a że można tego filmu nie lubić, to zasługa/"zasługa" właśnie postmodernistycznej konwencji, nie dla wszystkich, po prawie stu latach surowego modernizmu, strawnej. Mnie to odpowiada.

* cudowne jest, w roli Madsena, połączenie amerykańskiego niechlujnego bandyty z mistrzem wschodnich sztuk walki!

Django jest najsłabszym filmem Tarantino, Kill Bill to czołówka Tarantino

Kill Bill jest najsłabszym filmem Tarantino,Bękarty Wojny to czołówka Tarantino.

Jeden lubi pomarancze,a drugi jak mu nogi smierdza

Haha, nillvo. Widzę, że wyżej od Kill Bill oceniasz Kac Wawa - jeden z najgorszych filmów jaki niedawno i ogólnie powstał. Nie ma najmniejszego sensu prowadzić z tobą dyskusji. No i skoro Kevin Sam w Nowym Jorku to Twoim zdaniem arcydzieło... cóż.

Haha, KALWa888, nie ma najmniejszego snesu prowadzić dyskusji z kimś kto jako argument używa innych ocen filmów. Jedno zdanie: nie oceniam wszystkich filmów tą samą miarą - i jestem przekonany, że podobnie jak 90% społeczeństwa filmwebu.

To ciekawe w jaki sposób niby mamy ślepo podążać za nazwiskiem i wysoko oceniać Kill Billa autora Bękartów i Django, skoro wspomiane filmy zrobił dużo później. o_O

chyba ci sie cos pomylilo kolezko

nie, wszystko okej.

Kill Bill to niemal adaptacja schematów kina azjatyckiego, walk samurajów w tamtejszym, charakterystycznym stylu. Przeniesione niemal 1:1 z dawką świadomego kiczu, jak to u Tarantino. Jeżeli tego nie widzisz, to blade masz pojęcie o tym reżyserze.

Tak jest, wszystko się zgadza :) Tarantino po kolei zabiera się za wszystkie gatunki filmów, wyśmiewając je, wyolbrzymiając tendencje, uwydatniając przywary no i oczywiście przedłużając wszystkie konwersacje do maximum. I jest przy tym niesamowity. Po paru filmach można poznać jego sposób na tyle, że da się aż przewidzieć pewne zwroty akcji. Oglądając myślę "No, Quentin, zrób to, wiem, że to zrobisz...". I zazwyczaj mam rację, co jest na maxa zajebiste ;)

Wróć, złe słowo. Nie wyśmiewa; śmieje się dobrodusznie, z czułością, z miłością. Facet kocha kino po prostu.

Żeby kupić Kill Billa, trzeba się pogodzić z estetyką kampu. ;)

A według mnie, to właśnie "Django" i przeceniane "Bękarty wojny" są najgorszymi filmami Tarantino (ten drugi jest też imho najgorszym filmem, jeżeli chodzi o dobieranie obsady). Ustawka pod Hollywood, nie to co dawny Quentin.

Bądźmy szczerzy pi*rdolisz głupoty że aż oczy bolą, z pewnością jeden z najlepszych filmów Tarantino a jak ktoś tego nie zauważa... może niech daruje sobie wypowiadanie o kinematografii

trolluj sobie dalej

Najgorszy film Tarantino, przynajmniej dla mnie to Death Proof. Aż się sam sobie dziwię ze obejrzałem go całego.