Nie rozumiem w ogóle skąd taka wysoka ocena. Co to w ogóle miał być za film? Gdzie fabuła? Uma Thurman wyrzyna przez 1,5 h zastępy wrogów. Aaa, może to parodia? To dlaczego w ogóle nie śmieszy?
Bo to nie jest kino klasyczne, tylko zabawa kinem, czyli sklejanie klisz.
Fabuła jest-Uma budzi się ze śpiączki i chce zlikwidować ekipę, która jej zafundsowała szpital, a jej bliskim śmierć. A sceny egzekucji kolejnych killerów mamy poprzeplatane bardzo sympatycznjymi retrospekcjami (najlepsza jest młodośc O-Reen i epiozd z Mistrzem Pai Mei).
A że jedna szczupła panna załatwia ten cały Obłęd 88? Na tym polega czar kina, że Uma to robi, Bond zawsze ratuje świat w ostatniej sekundzie, Superman jest ze stali, Schwarzenegger przeżywa wybuch bomby atomowej, a Rambo w pojedynkę wygrywa wojnę w Afganistanie.
Jak ktoś tego nie łapie, nie rozumie kina.
Pulp Fiction też było zabawą kinem, a potrafiło być przy tym inteligentne i dowcipne. Dlaczego więc Kill Bill jest taki nudny (zwłaszcza druga część, na pierwszej też ziewałem).